Ponad 300 tys. miejsc pracy utworzono już w firmach funkcjonujących na terenie specjalnych stref ekonomicznych w całej Polsce. Firmy te zainwestowały w SSE ponad 111 mld zł. A do końca br. liczba wydanych, aktywnych zezwoleń na prowadzenie działalności w strefach w całym kraju ma sięgnąć 2,3 tys.
Takie m.in. dane przytoczył na panelu poświęconym specjalnym strefom ekonomicznym (SSE) podczas Kongresu Samorządowego w Opolu (17-18.10) Mirosław Odziemczyk z Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ). Dodał, że jeśli utrzyma się dynamika przyrostu liczby inwestycji lokowanych w strefach z ostatniego czasu, to na koniec br. liczba zezwoleń na prowadzenie działalności w strefach powinna poziom 2,3 tys. Na koniec ub. roku było ich ok. 2,1 tys.
Ekspert PwC Jacek Zimoch podkreślał, że SSE „są i zawsze były podstawowym instrumentem przyznawania zachęt inwestycyjnych dla inwestorów, którzy chcą zainwestować w Polsce”. „I nie chodzi tylko o inwestorów zagranicznych, bo wbrew pozorom inwestorów polskich na terenie SSE też jest bardzo dużo” - dodał.
Tłumaczył, że zaletą stref jest dosyć „prosty sposób ubiegania się o zezwolenie w kontekście braku konkurencyjności, która jest cechą funduszy europejskich”. „W chwili obecnej strefy są tak naprawdę jedynym instrumentem, który pozostał dla dużych inwestorów. Granty europejskie są praktycznie w całości zarezerwowane dla małych i średnich firm – w zakresie inwestycyjnym. Program grantów rządowych jest ograniczony tylko do bardzo dużych i specyficznych inwestycji. W związku z tym, jeżeli duży inwestor szuka wsparcia na terenie Polski, to pomoc SSE jest jedyną opcją” – mówił.
Zimoch zapewnił, że SSE „to instrument jak najbardziej pozytywny i przynoszący bardzo wiele dobrego”. Nawiązał m.in. do liczby utworzonych w nich miejsc pracy czy inwestycje, na których skorzystały firmy niekoniecznie funkcjonujące w strefach. „Czy SSE są dobrym narzędziem? Jednoznacznie trzeba stwierdzić, że tak” – podsumował.
Wskazał przy tym jednak, że tego, czym brakuje części objętych nimi terenów, jest uzbrojenie. A – jak mówił - perspektywa wykorzystania przez inwestora gruntu nieuzbrojonego to często 2-3 lata.
Zbigniew Gorczyński z amerykańskiej firmy GSS, która zainwestowała w opolskiej podstrefie Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (WSSE) i produkuje w niej już elementy układu kierowniczego dla branży motoryzacyjnej mówił, że na funkcjonowanie w Strefie „nie może narzekać”. „To, czego potrzebuję, żeby prowadzić działalność, już mam albo dostałem” – mówił.
Podał, że firma obecnie zatrudnia 100 osób i rusza z seryjną produkcją. „W przyszłym roku chcemy zdublować zarówno inwestycję w maszyny, jak i zatrudnienie” – dodał.
Wspominał przy tym, że nim zapadła decyzja o zainwestowaniu w Opolu rozpatrywane były też przez GSS tereny w Rumunii, Hiszpanii i Czechach. Wygrało ostatecznie Opole. Jak mówił Gorczyński amerykański inwestor szczególnie cenił fakt, iż SSE znajdowała się w pobliżu władz miasta, uczelni, szkół zawodowych. „I wszyscy mówili jednym głosem i językiem o tym, w czym mogą pomóc na etapie lokowania inwestycji i później” – dodał.
Gorczyński potwierdził też to, na co uwagę zwracali eksperci – fakt iż dla zagranicznych, zwłaszcza amerykańskich inwestorów, oferta stref i ulgi przysługujące w związku z lokowaniem w nich firm jest przejrzysta i pozbawiona czynnika uznaniowości.
Zdaniem Gorczyńskiego przy funkcjonowaniu w strefach ważne są także okołobiznesowe aspekty prowadzenia działalności w SSE. „Jedną z dalszych przyczyn bycia w strefie było towarzystwo. To, że jest się wśród innych inwestorów. To daje poczucie funkcjonowania w jakiejś wspólnocie i pozwala choćby na to, że np. koszty stałe można dzielić wykorzystując synergię” – mówił zaznaczając, że zarówno firmy funkcjonujące w opolskiej podstrefie WSSE, jak i miasto mają „sporo pomysłów na to, jak można wykorzystać fakt bycia razem”.
Prezes zarządu WSSE Invest-Park Maciej Badora mówił natomiast, że w ostatnich latach funkcja specjalnych stref ekonomicznych ewoluowała, a ich rola wciąż dynamicznie się zmienia. „Stabilność rozwoju stref jest najlepszym dowodem na to, że potrafiły one na przestrzeni lat dopasować się do zmieniających się warunków” – zaznaczył tłumacząc przy tym, że SSE to nic innego, jak jedno z narzędzi realizacji polityki gospodarczej. „W mojej ocenie to narzędzie sprawdziło się, o czym świadczy fakt, że inwestorzy w zdecydowanej części szukają możliwości rozbudowy czy tworzenia nowych inwestycji właśnie za pomocą stref” – uznał Badora.
Dodał, że – choćby w kontekście proponowanej przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, ale i przekształceń przemysłowych, jakie obserwujemy w kraju i na świecie, należy poszerzać zakres oddziaływania narzędzi gospodarczych na różne inne przestrzenie życia społecznego. „Wydaje się, że dyskusja prowadzona na ten temat będzie zmierzać w tym kierunku, by uelastycznić narzędzie polityki gospodarczej, jakim są strefy w taki sposób, aby jeszcze lepiej odpowiadać na zapotrzebowanie inwestorów” – powiedział Badora.
Wyjaśniał, że chodzić będzie o poszerzanie czy pogłębianie zakresu działalności tak, aby zwiększyć efektywność stref, zwłaszcza w kierunku pozyskiwania inwestycji szczególnie oczekiwanych, czyli innowacyjnych czy dotyczących nowoczesnych technologii.
Przedstawicielka resortu rozwoju także podkreśliła, że zgodnie ze Strategią na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju potrzebne będzie zrewidowanie podejścia do funkcjonowania SSE. Chodzi o to, by – jak tłumaczyła – porównać ich funkcjonowanie, zakres i jakość świadczonych usług. „A potem wyciągnąć z nich to, co jest najlepsze i wprowadzić we wszystkich strefach, jako standard. Chodzi o to, by oferowany przez Strefy produkt – czyli ich oferta dla polskich i zagranicznych inwestorów – miał jak najwyższą jakość” – przekonywała.